piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 27 "Powiew szczęścia"


Justin's POV

- Poprawiłem ci humor? - posłałem jej delikatny uśmiech.
- Zdecydowanie – odparła.
Zgodziła się! Nie wyobrażałem sobie, że słowo „tak” może dać mi tak wiele radości. Trzymam teraz w ramionach MOJĄ dziewczynę. To będzie mój pierwszy poważny związek, nie mogę tego spieprzyć.
- Justin? - przejechała swoim kciukiem po moim policzku.
- Tak? - zapytałem.
- Zabierzemy te wszystkie kwiatki ze sobą? - spojrzała na mnie.
- Chcesz je wszystkie zabrać? - rozglądnąłem się dookoła. - Ich jest mnóstwo.
- One są piękne! Proszę - zatrzepotała swoimi rzęsami i zrobiła słodką minkę.
- Jen, tego jest za dużo – powiedziałem spokojnie.
- Ale ja chcę je wszystkie! - marudziła jak pięcioletnie dziecko, co było strasznie słodkie, patrząc na jej minę.
- Jenny, jak ty masz zamiar... - zacząłem, lecz mi przerwała.
- Do samochodu i wio do domu – wyszczerzyła się i zaczęła zbierać kwiaty.
- Kochanie, nie damy rady tego wszystkiego zabrać – odparłem.
- Ale... ale one są piękne... - mruknęła po cichu.
- Nie piękniejsze od ciebie – owinąłem rękami jej talię i przyciągnąłem do siebie – zabierzmy część, dobrze? - zapytałem, delikatnie muskając jej usta.
- Dobrze... - poddała się.
Uwolniła się z moich objęć i zaczęła zbierać kwiaty. Najbardziej z tego wszystkiego one spodobały się jej najbardziej. Dowiedziałem się od Leny że to jej ulubione kwiaty. Po jakiś dziesięciu minutach nie dawania jej spokoju, w końcu dała mi odpowiedź. Wiem, że mnie nie lubi, ale raczej powinna być zadowolona z tego, że chciałem poprawić humor jej najlepszej przyjaciółce. Kompletnie nie rozumiem tej dziewczyny. Dobra, może mnie nie lubić, ale bez przesady, przecież nie jestem aż tak zły, a ona nawet nie próbuje poznać mojej lepszej strony.
Postanowiłem pomóc Jenny w zbieraniu kwiatów. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy przy samochodzie z naszym sporym zapasem lilii. Zapakowaliśmy je do auta i wsiedliśmy do środka. Odpaliłem samochód i wyjechałem z parkingu.
- Justin! - krzyknęła nagle Jen.
- Co się stało? - spytałem, zdezorientowany.
- Mój samochód, przecież przyjechałam tutaj nim. Musimy wracać osobno – powiedziała smutno.
- Jutro po niego przyjdziemy. Spokojnie, nic mu się nie stanie – uspokoiłem ją i jechałem dalej. - Rano zabiorę cię do szkoły jak ostatnio.
- Okej, dziękuję – nachyliła się w moją stronę i złożyła pocałunek na moim policzku.

***

- Jesteśmy na miejscu – zaparkowałem pod jej dom i wyszedłem przed auto, po czym ona zrobiła to samo. - Pomóc ci zanieść te wszystkie kwiaty do domu? - zapytałem.
- Nie dziękuję, jakoś dam radę – podeszła do bagażnika i otworzyła go. Zaczęła wyciągać z niego bukiety kwiatów.
- Jesteś pewna? Dla mnie to żaden problem – uśmiechnąłem się.
- Wiem Justin, ale wolę dzisiaj spędzić miło wieczór, a nie znowu kłócić się z bratem – westchnęła i schowała kosmyk włosów za ucho.
- Kłócisz się z bratem przeze mnie?
- On po prostu nie przepada za tobą i boi się, że mnie zranisz i takie tam głupie jego gadanie, że zależy ci tylko na tym, by dobrać się do moich majtek – sapnęła zirytowana.
- Ważne, że ty tak nie uważasz – musnąłem jej usta.
- Tak – uśmiechnęła się i przysunęła się do mnie bliżej. Zarzuciła ręce wokół mojej szyi.
- Muszę cię przedstawić znajomym. Jestem pewny, że cię pokochają – przyciągnąłem ją do siebie tak, że dzieliły nas centymetry. Schyliłem się o delikatnie złączyłem nasze usta. - Dobranoc, księżniczko - ostatni raz musnąłem jej usta i byłem zmuszony puścić ją do domu.
- Dobranoc, Justin – odparła szczęśliwa.
- Śnij o mnie – odezwałem się ostatni raz przed wejściem do samochodu.
- Będę – odpowiedziała, a na moich ustach pojawił się uśmieszek.

***

Jenny's POV

- Tak bardzo nie chce mi się iść dzisiaj do szkoły – marudziłam zmęczona, po nieprzespanej nocy. To nie moja wina. Przez całą noc myślałam o Justinie i przez to wielkie szczęście ogarniające moje ciało nie mogłam spać. Do tej pory na samą myśl o wczorajszym końcu dnia mam motylki w brzuchu. To było takie cudowne. Justin jest pierwszym chłopakiem, który coś takiego dla mnie zrobił.
- Chętnie bym się z tobą zerwał, ale muszę z kimś porozmawiać – posłał mi smutne spojrzenie.
- Nie mówiłam nic o zerwaniu się ze szkoły – odparłam szybko. - Ja nigdy nie... nieważne – mruknęłam, odwracając wzrok w stronę okna.
- Ja nigdy co?
- Ja nigdy nie byłam na wagarach – szepnęłam cicho.
- Naprawdę? - spojrzał na mnie zdziwiony. - Nigdy?
- Nigdy – przytaknęłam.
- Widzę, że umawiam się z aniołkiem.
- Nie jestem aniołkiem! - zaprzeczyłam.
- Jesteś słodkim aniołkiem! - powiedział i posłał mi uśmiech.
- Nie rozmawiam z tobą – obróciłam się do niego plecami.
- Daj spokój, ja tylko mówię prawdę.
Zatrzymaliśmy się na szkolnym parkingu. Justin od razu wysiadł z auta i podszedł do moich drzwi. Otworzył je, a następnie podał mi rękę, bym mogła wysiąść. Zignorowałam jego dłoń i prześlizgnęłam się obok niego.
- Skarbie, daj spokój, to był komplement – zatrzymał mnie, owijając swoje ręce wokół mnie. Położył swoją głowę w zgięciu mojej szyi i zaczął składać na niej pocałunki. - Nie bądź na mnie zła, kochanie.
- Daj mi spokój – próbowałam wyrwać się z jego uścisku, lecz bez skutku.
- Ja ci tylko powiedziałem, że jesteś moim aniołkiem. Anioły są piękne tak samo jak ty, więc to komplement.
- Nie obchodzi mnie to, muszę iść do klasy – odparłam. Wiem, że to może głupie obrażać się za taką bzdurę, ale ja nie jestem aniołkiem, potrafię łamać reguły i dobrze się bawić.
- Nie puszczę cię – odwrócił mnie, bym stała z nim twarzą w twarz. - Dobrze, nie jesteś aniołkiem. Jesteś moim seksownym diabełkiem – powiedział ironicznie, uśmiechając się.
- Tak właśnie! - zaśmiałam się nerwowo, rumieniąc się po usłyszeniu jego słów.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- W jak najlepszym – mruknęłam.
- To dobrze – nachylił się i pocałował mnie delikatnie. Położyłam ręce na jego policzkach, przybliżając się do niego jeszcze bardziej i pogłębiłam pocałunek. Poczułam motylki w brzuchu i uśmiechnęłam się do siebie przez ten cudowny moment. Jego pocałunki są niezwykłe, magiczne i namiętne. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, by nabrać powietrza, Justin oparł swoje czoło o moje i wpatrywał się głęboko w moje oczy. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Chyba czas wejść do środka – wskazał na szkołę.
- Ah... Szkoła. Tak, chyba musimy – mruknęłam niezadowolona. Justin ujął moją dłoń i chciał ruszyć w stronę szkoły, ale na naszej drodze stanęła Lena z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
- Em... Cześć Lena – mruknęłam.

______________________________________________

Witam. Rozdział krótki za co przepraszam, ale obiecuję, że następny będzie całkiem inny od wszystkich mam nadzieje, że wam się spodoba. Wydaje mi się, że to ciekawy pomysł, więc zaryzykuję.
Są już role-playerzy Jenny i Justina.
FOLLOWUJCIE NASZYCH:
@JennyWest_OS
@JustinCross_OS
Dziękuję wam za wszystkie wejścia i komentarze są one bardzo motywujące do dalszej pracy.
@changemydream

6 komentarzy:

  1. Ojejojejojejojej.. Ten rozdział jest taki słodki *o*
    Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww.. Kocham to jak piszesz.
    Już z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.:)

    @xbelieveyoux
    hihihi.. Pierwsza jestem.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. super nie moge doczekać się nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne! Dodaj szybko następny!
    @be_perfect__

    OdpowiedzUsuń
  4. Awhagidihseidjbsakavssbhdhvdh Jezu jak ja bym chciała żeby mi tak jakiś chłopak zrobił z kwiatami... <3 ale to tylko w moich snach hahaha.xd no nic, ja już nie wiem co tu pisać, bo wiem, że się powtarzam a niczym innym nie mogę tego opisać jak tylko genialne, cudowne, niesamowite, słodkie!!! Kocham to!! <3 @justiin_biebr

    OdpowiedzUsuń
  5. jacy oni są słodcy razem. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. za dużo miłości, nidługo te ff będzie jak każde inne

    OdpowiedzUsuń