poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 6 "Koszmar na jawie"

Jenny's POV

- H-halo? - zapytałam drżącym głosem i czekałam na odpowiedź.
- Witam, słońce. - po drugiej stronie odezwał się radosny, męski głos.
- K-kto mówi? - nie potrafiłam powiedzieć tego spokojnie. Byłam tak przerażona, że ręce trzęsły mi się jak głupie, a serce biło jak oszalałe.
- Nie poznajesz? Tutaj Justin. Co się dzieje? Brzmisz, jakbyś miała jakieś drgawki. - zaśmiał się do telefonu.
- Justin!!! - wydarłam się szczęśliwa do telefonu. Kamień spadł mi z serca. - Dzięki Bogu, że to ty! Mam do ciebie wielką prośbę. -  powiedziałam błagalnym głosem. – Proszę cię, przyjedź teraz do mnie jak najszybciej - powiedziałam z nadzieją w głosie.
- Teraz? A coś się stało? -zapytał, zdziwiony.
- Proszę, przyjedź! Powiem ci, jak będziesz. On tu gdzieś jest i mnie obserwuje, Justin. Jestem sama w domu i boję się. Jesteś moją ostatnią nadzieją. - zaczęłam go błagać. Usłyszałam odgłos zapalanego silnika i uśmiechnęłam się do siebie.
- Zaraz będę. Jak dojadę, to zadzwonię do ciebie. Nie otwieraj nikomu drzwi i pozamykaj wszystkie okna. Będę za pięć minut. - oznajmił, rozłączając się, zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć.
  Szczerze mówiąc, to spanikowałam. Nie miałam pojęcia, czy mój prześladowca jest dalej w domu. Musiałam tak i tak pozamykać wszystkie okna na wszelki wypadek, zanim przyjedzie Justin. Zaczęłam sprawdzać każdy pokój na piętrze i gdy widziałam otwarte okno, od razu je zamykałam. Po sprawdzeniu piętra zeszłam na dół, by sprawdzić jeszcze parter. Tutaj wszystkie okna były pozamykane. Zgasiłam światło, podeszłam do kanapy i usiadłam na niej. Przykryłam się kocem i czekałam na Justina w ciszy, by nie zdradzić swojego położenia.
  Siedziałam tak bez ruchu przez około pięć minut, lecz kiedy usłyszałam szelest za sobą zaczęłam nerwowo się rozglądać.
- Mówiłem, że przyjdę, laleczko - ktoś szepnął mi do ucha, a moje całe ciało przeszły dreszcze. Siedziałam sparaliżowana i nie mogłam się ruszyć. Byłam przerażona i nie wiedziałam, co robić.  Chciałam tylko, żeby Justin się pośpieszył i był tu ze mną. Poczułam jego ręce na moich ramionach, które zaczęły sunąć po mojej skórze. Odskoczyłam od niego i stanęłam na równe nogi. Musiałam się gdzieś schować i poczekać na Justina, zanim przyjedzie. Mężczyzna nie znał mojego domu, więc miałam nad nim przewagę. Gdy już chciałam zacząć biec w stronę schodów, chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Zaczęłam mu się wyrywać, by wyswobodzić się z jego uścisku, lecz bez skutku. Popchnął mnie na ścianę za mną i przywarł do mnie ciałem.
- Tęskniłem za tobą, skarbie. - szepnął mi do ucha następnie je całując. Moje oczy napełniły się łzami, które następnie zaczęły spływać mi po policzkach.
- Proszę nie... - zaczęłam go błagać, by zostawił mnie w spokoju. To nie mogło się znowu zdarzyć. Gdy w końcu zaczęło się wszystko układać i zaczęłam żyć dalej, powoli zapominając o tym, jak brutalnie mnie zgwałcił, on powrócił.
- Dobrze, kochanie, tym razem już cię nie zostawię. Będziesz moja na długi czas. - uśmiechnął się do mnie złowieszczo, przy czym zaczął mierzyć wzrokiem moje ciało. - Chyba czas pozbyć się tych niepotrzebnych rzeczy na tobie? Jak myślisz? - zapytał i zaczął jeździć swoimi rękoma po moim ciele. Próbowałam odepchnąć go od siebie i uciec, ale on przybliżał się jeszcze bardziej. Nie było stąd ucieczki. Płakałam i krzyczałam, by zostawił mnie w spokoju. Przycisnął swoją dłoń do moich ust, by mnie uciszyć, a drugą ręką złapał za skrawek mojej bluzki i szybko się jej pozbył. Rzucił ją na bok, po czym zbliżył się ustami do mojej szyi i zaczął składać na niej pocałunki. Uderzałam w niego rękoma. Ujął moje nadgarstki i przygwoździł je do ściany. Złączył nasze usta i zaczął je nachalnie całować. Nie mogłam nic zrobić. Czułam się okropnie. Wiedziałam, co on zaraz ze mną zrobi, a Justina dalej nie było. Nikt mi nie pomoże. Cała drżałam pod wpływem jego dotyku. Przesunął swoje ręce na moje plecy i zaczął bawić się odpięciem od stanika. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Nagle poczułam wibracje w kieszeni od spodni. Dzwonił mój telefon. Justin przyjechał! Musiałam mu uświadomić, co się tutaj teraz dzieje. Mężczyzna dalej przyciskał swoje usta do moich, więc nie miałam jak krzyczeć. Ugryzłam go w wargę, po czym natychmiast się ode mnie odsunął i przycisnął rękę do ust.
- Suka! - krzyknął na mnie wściekły. Nie obchodziły mnie jego słowa, miałam ostatnią szansę.
- POMOCY! - zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak mogłam.
- Zamknij się! - wrzasnął na mnie wściekły i zacisnął rękę na moich ustach, przez co moje krzyki zmieniły się w jęki.
- Zapłacisz za to, suko! - gdy tylko wykrzyczał to zdanie, drzwi szeroko się otworzyły i trzasnęły o ścianę. No tak, zamknęłam je na klucz. Przeklęłam się pod nosem. Popatrzyłam się na Justina, który właśnie wykopał moje drzwi i wszedł do domu. Gdy tylko zobaczył, co się tutaj działo, jego oczy stały się ciemne, szczęka zacisnęła się, a ręce zwinęły się w pięści. Mężczyzna odwrócił się ode mnie i spojrzał na Justina, mrużąc oczy.
- Cross... - wypowiedział to słowo z jadem w głosie. Stop, czy on właśnie wypowiedział nazwisko Justina? Skąd, do cholery, ten brutal znał Justina? Stałam, wpatrując się w niego z bólem i strachem na twarzy, wciąż szlochając. Justin wściekł się jeszcze bardziej i po chwili był już przy nas. Zaczął okładać pięściami mojego prześladowce. Kiedy mężczyzna upadł, Justin odwrócił się do mnie.
- Wszystko w porządku? Zrobił ci coś? - powiedział z troską w głosie. Pokręciłam głową i objęłam się ramionami, by ukryć swoje obnażone ciało. Justin odwrócił się by znów zaatakować tego zboczeńca, ale on stał już w drzwiach.
- Wrócę po ciebie, laleczko i nikt nam już nie przeszkodzi - powiedział i pobiegł w stronę swojego SUV'a. Jus zaczął za nim biec, lecz on był już przy swoim samochodzie. Wsiadł do niego i odjechał z piskiem opon.
  Usiadłam na ziemi, opierając się plecami o ścianę. Przycisnęłam swoje nogi do klatki piersiowej i zaczęłam cicho szlochać. To nie miało się stać nigdy więcej, miało być już dobrze, miałam zapomnieć. Teraz to wszystko wróciło z podwojoną siłą, a ja byłam sama. Poczułam rękę na swoim ramieniu, wzdrygnęłam się i od razu odsunęłam. To był Justin.
- Nie skrzywdzę cię - powiedział uspokajającym tonem i wyciągnął do mnie rękę. Popatrzyłam w jego brązowe oczy przepełnione troską i chwyciłam ją. Łzy spływały po moich policzkach. Chłopak uśmiechnął się do mnie kojąco i przyciągnął mnie do siebie, po czym przytulił mnie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i objęłam go rękoma. Zaczął głaskać mnie po włosach w kojącym geście. Nie mogłam powstrzymać łez. Wtuliłam twarz w jego pierś i zaczęłam płakać.
  Przy Justinie czułam się bezpieczna. Uratował mnie. Dzięki niemu do niczego nie doszło. Justin nie pozwolił mu mnie skrzywdzić. Byłam mu za to bardzo wdzięczna i miałam nadzieje, że już mnie nie zostawi.
- Już dobrze, jestem z tobą. On już cię nie skrzywdzi, nie pozwolę na to. - powiedział i odgarnął moje włosy z twarzy. W jego oczach było widać troskę.
- Dziękuje - westchnęłam, a mój głos się załamał.
- Nie masz za co dziękować. Obiecałem ci to. - wytarł łzy z moich policzków. - Nie płacz. On już nigdy nie położy swoich brudnych rąk na tobie. Nie pozwolę na to. - powiedział i potarł swoim kciukiem mój policzek, dalej wpatrując się w moje zaczerwienione od płaczu oczy. Skinęłam głową i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam, chowając twarz. Justin się o mnie troszczy, a tego właśnie teraz potrzebowałam. Znał mnie tylko jeden dzień, a troszczył się o mnie bardziej niż ludzie, których znałam przez całe życie. Był pierwszą osobą, której ufałam po tak krótkim czasie i przy której czułam się naprawdę bezpieczna.
  Czułam ból rozchodzący się po całym moim ciele, przez to jak brutalnie zostałam przyciśnięta do ściany. Czułam się okropnie. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, jak przed chwilą ten dupek przyciskał mnie do ściany, obmacywał i nachalnie całował. Siedziałam teraz tak w ciszy, wtulona w Justina. Światła były dalej zgaszone, a ja nie chciałam ich zapalać. Teraz jest dobrze. Czułam przyjemne ciepło, jakim było ciało Justina. Cała się trzęsłam, ale nie z zimna, lecz przez płacz, strach oraz szok. Zaczęłam układać sobie w głowie te wszystkie sceny z całego dnia, również z tymi sprzed chwili. Przypomniałam sobie coś. Skąd on, do cholery, znał Justina? Spojrzałam na niego, kiedy on ciągle mi się przyglądał.
- Justin, on cię znał - stwierdziłam, zamiast zapytać. - Gdy wszedłeś on cię poznał i nazwał cię po nazwisku. Skąd go znasz? - zapytałam.
- Ja... - powiedział, ale przerwał, zastanawiając się nad odpowiedzią.
_____________________________________________________
@changemydream

5 komentarzy:

  1. Kobieto, jak ty możesz przerywać w takim momencie? No feś, nie rób mi tego!
    Kocham ten rozdział. Jest niesamowyty, szczególnie ta akcja z tym facetem i Justinem wykopującym drzwi xD
    Powiem ci, że Justin w tym opowiadaniu ma fajne nazwisko, ze względu na to, że on nazywa się; Cross, a mój rower jest firmy; Kross.. Niewielka różnica xD
    Nie mogę się doczekać 7 rodziału *.*
    Lama xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jdjbvjdbvjkdvbkfvbdkvbkjdfv omgomgomg czytam dalej, powiem CI że nie zasługujesz na taką małą ilość komentarzy, bo twój blog jest świetny. CZYTAM DALEJ : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy blog jaki w życiu czytałam. Boże, kocham cię dziewczyno <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski! Nie mam w zwyczaju komentować blogów ale chcę żebyś wiedziała, że na prawdę doceniam to co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ufff, jakie szczęście że nie doszło do kolejnej tragedi :) na szczęście w porę pojawił się Justin :3 ale ciekawe skąd on go znal ? :)

    OdpowiedzUsuń