piątek, 10 maja 2013

Rozdział 5 "Przerwane szczęście"

Jenny's POV

 Ta wiadomość zagnieździła się w moim umyśle. Czytałam ją ciągle na nowo, aż w końcu znałam ją na pamięć. Nie wiedziałam, co robić. Panikować, płakać, krzyczeć czy uciekać. Przydarzyło mi się dzisiaj wszystko, co dobre. Wszystko, co postanowiłam i w końcu poukładałam w głowie legło w gruzach. Zniszczył to jeden SMS. Szczerze nienawidzę swojego życia. Musiałam wyglądać, jakbym miała zemdleć, ponieważ Justin zaraz pobiegł do mnie i podtrzymał, żebym nie upadla. Stałam na środku parkingu blada, zszokowana i z nieobecnym wzrokiem wbitym w telefon. Justin wyrwał mi go z rąk i odczytał wiadomość. Widziałam, że podczas czytania jej wpada wściekłość. Jego szczeka momentalnie zacisnęła się, a oczy od razu pociemniały. Przeczesał swoje jasnobrązowe włosy rękoma, pociągając za ich końce. Spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami i od razu się uspokoił widząc, w jakim jestem stanie. Przytulił mnie do siebie.
- Jen, spójrz na mnie - powiedział, lecz ja dalej, oszołomiona, wpatrywałam się w ziemię.- Jenny, proszę cię.- Ujął mój podbródek i zwrócił go w swoją stronę, bym na niego spojrzała.- On już cię nigdy nie skrzywdzi. Nie dotknie cię, rozumiesz? Nie pozwolę na to. Nie zbliży się do ciebie nigdy więcej, obiecuję.- uspokajał mnie, przytulając do siebie i przeczesując palcami moje długie włosy.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam, oszołomiona.
- Co robię? - zapytał nie wiedząc, o czym mowię.
- Dlaczego składasz obietnice, których nie zdołasz dotrzymać? - zapytałam smutno.
- Dotrzymam, będę cie chronił - odpowiedział kojącym głosem. Skinęłam do niego głową i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, pozwalając moim łzom spłynąć po policzkach.
- Chodź, odwiozę cie do domu. Zostawimy twoje auto na parkingu, a jutro rano przyjadę po ciebie i zabiorę cię do szkoły. - Zaproponował. Zgodziłam się i po piętnastu minutach zatrzymał się samochodem pod moim domem. Oznajmił, że jutro rano przyjedzie po mnie o wpół do ósmej. Wysiadłam z auta, a on pożegnał mnie swoim cudownym uśmiechem, który odwzajemniłam. Ruszyłam do drzwi, a on czekał, aż wejdę do domu i zniknę za drzwiami. Po wejściu do domu zostałam przywitana przez mamę.
- Boże, kochanie. Czemu jesteś cała mokra? - obejrzała mnie od stop aż do głowy i czekała na odpowiedź. Szlag, kompletnie zapomniałam, że byłam przesiąknięta wodą. Brawo, Jen, to było mądre.
- Ja tylko... jak szłam obok wieżowca, to ktoś przez okno wylał wodę z wiadra i cała woda wylądowała na mnie - skłamałam. Skarciłam się za tak idiotyczną wymówkę. Mama o dziwo uwierzyła w nią i zaczęła pod nosem wyzywać bezmyślnych, egoistycznych ludzi. Ja w tym czasie pobiegłam na górę, aby wziąć prysznic i przebrać się. Weszłam do łazienki, pospiesznie zdjęłam z siebie mokre ubrania i weszłam pod prysznic. Zapowiadała się długa kąpiel. Odkręciłam kurek i weszłam pod strumień ciepłej wody.
  Justin miał rację, nie powinnam tak odwracać się od swoich bliskich, tylko pozwolić im się wspierać w trudnych chwilach. Widziałam, jak mama strasznie przeżywała to, co działo się ze mną, ale ja byłam zbyt zaślepiona swym bólem i strachem. Nie miałam zamiaru się za to winić, bo to, co się stało, było dla mnie koszmarem i nie cofnę tego, że ich odtrąciłam. Mogłam to jeszcze zmienić. Musiałam z nimi dzisiaj porozmawiać. Przy kolacji z rodzicami, a potem zadzwonię jeszcze do Leny. Tak będzie najlepiej. Żałuje tego, że dzisiaj tak na nią naskoczyłam. Pewnie była w szoku, a ja zostawiłam ją tak po prostu na tym korytarzu bez zdania wytłumaczenia. Nie zachowałam się jak przyjaciółka, tylko jak jakaś zołza.
  Justin to strasznie arogancki dupek... o którym nie mogłam przestać myśleć od naszej ostatniej rozmowy. Mam na głowie poważniejszy problem, ale ja muszę myśleć o nim. Co jest grane? Myślę o jego cudownych, brązowych oczach, które wpatrują się w moje z uczuciem, którego nie potrafiłam nazwać. Zdecydowanie muszę z tym skończyć. On mnie wcale nie obchodzi. Teraz najważniejsze jest to, by nie wpaść znowu w ręce tego zboczeńca. Potrzebuję pomysłu, który mnie przed nim uchroni. Wzięłam do ręki płyn do mycia i namydliłam nim swoje ciało dalej rozmyślając. Spłukałam z siebie płyn i zaczęłam szamponem myć włosy.
  Nie rozumiem, czemu mu tak zależy na tym, żeby mi pomóc. Tak, właśnie znowu o nim myślę, lecz najwidoczniej nie potrafię inaczej. Jak zobaczył wiadomość od tego sukinsyna, wściekł się. Przeraził mnie ten widok. Wolę, jak się uśmiecha i jest arogancki niż to, jak jest wkurzony. Nie wiedziałam, czy mogę mu ufać. Wydaje się, że chce mi pomóc, chronić, a może po prostu chce mnie wykorzystać, jak każdy chłopak, z którym miałam styczność. Zawsze przyciągałam do siebie chłopaków. Nie powiem, że jestem jakąś wielką pięknością, ale nie jest ze mną źle. Mam brązowe włosy, sięgające mi do pasa, jestem szczupła i zgrabna, a to się chłopakom podoba.
  Spłukałam ze swoich włosów szampon i wyszłam spod prysznica. Wytarłam się ręcznikiem i obwinęłam się nim. Wyszłam z łazienki do pokoju i stanęłam przed szafą, wybierając coś do ubrania. Wyjęłam bieliznę i zdjęłam z siebie ręcznik, zrzucając go na podłogę. Założyłam na siebie wybraną bieliznę i zaczęłam szukać w szafie legginsów i dłuższego T-shirta. Po znalezieniu potrzebnych ubrań założyłam je na siebie i zeszłam na dół na kolację. Zauważyłam, że moi rodzice gdzieś wychodzili.
- Wychodzicie gdzieś?- zapytałam, zdezorientowana.
- Tak, mówiłam ci, że dzisiaj jest nasza rocznica i mamy zamiar iść na kolację i może do kina - powiedziała mama z uśmiechem na ustach. Szlag, kompletnie o tym zapomniałam. Nawet nie złożyłam im życzeń, ale ze mnie okropna córka.
- Przepraszam, zapomniałam. Wszystkiego najlepszego, bawcie się dobrze. O której wrócicie? - spojrzałam na nich z uśmiechem.
- Dziękujemy. Wrócimy późno, nie czekaj na nas. Jak chcesz, to możesz zaprosić kogoś ze znajomych do siebie, żeby nie zostać sama. Oczywiście bądźcie grzeczni i zero imprez. Na razie - powiedział tata, wychodząc z domu. Stanęłam w drzwiach i patrzyłam jak kierują się w stronę auta i jeszcze pomachałam im na pożegnanie. Po czym wróciłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz.
  Nie chciałam zostawać sama na całą noc. Nie wiadomo, o której rodzice wrócą do domu, więc muszę zadzwonić po Lenę, od razu pogadamy o wszystkim. Podeszłam do blatu, na którym wcześniej zostawiłam telefon i wzięłam go do ręki. Wybrałam numer Leny i przyłożyłam telefon do ucha czekając, aż odbierze. Po kilku sygnałach usłyszałam jej głos.
- No cześć - przywitała się. Słyszałam zdenerwowanie w jej głosie.
- Hej, Lencia. Bardzo cię przepraszam za tą sytuacje w szkole. Wiem, że chciałaś dobrze, a ja na ciebie naskoczyłam. Powinnam już dawno z tobą o tym porozmawiać. Możesz teraz do mnie przyjść na noc? Rodziców nie ma, pogadamy. - zaczęłam mówić szybko, by nie mogła mi przerwać.
- Jen, spokojnie, zwolnij - zaśmiała się.- Jest dobrze, nie gniewam się. Bardzo chciałabym przyjść, ale nie mam jak. Muszę zajmować się bratem, bo rodzice są u znajomych na imprezce. - westchnęła.
- Oh... to szkoda, ale tak i tak musimy się spotkać - powiedziałam smutnym głosem.
- No jasne, to jutro po szkole możemy iść do Starbucksa. Dobra Jenny, ja muszę lecieć, bo brat mi zaraz wymaluje cały stół farbami. Kocham cię, pa. - Zaśmiała się.
- No ok. Ja ciebie też. Do jutra. - Pożegnałam się i rozłączyłam. Jednak zostałam sama na noc. Westchnęłam, włożyłam telefon do kieszeni i ruszyłam na górę, by wziąć swojego laptopa i zejść z nim na dół. Weszłam do pokoju, podeszłam do laptopa, na którym leżała zwinięta karteczka. Rozwinęłam ją i przeczytałam „Zabawa się zaczyna, laleczko. Tym razem tak szybko się ode mnie nie uwolnisz.” Przeczytałam, a moje serce momentalnie zaczęło bić szybciej. Spojrzałam na okno, które było otwarte. Mama pewnie je dzisiaj otworzyła i zapomniała zamknąć. Musiał przez nie wejść. Podbiegłam do okna i szybko je zamknęłam. On wie już, gdzie mieszkam, wie także, że jestem sama w domu. Był w pobliżu. Nie mogę wyjść z domu, bo mnie złapie, nie zadzwonię też po rodziców, bo zniszczę im ten wyjątkowy dzień. Lena nie przyjdzie, bo nie ma jak. Nie ma nikogo, kto mógłby mi teraz pomóc. Chociaż jest jeszcze Justin, on by przyjechał. Szlag, zapomniałam, że nie miałam jego numeru. Zaczęłam panikować i chodzić nerwowo po pokoju, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Podeszłam do niego i spojrzałam na ekran „Nieznajomy”. Nie miałam pojęcia, co robić. Jestem pewna, że to mój prześladowca. Podniosłam trzęsącą się ręką telefon i odebrałam. Przyłożyłam telefon do ucha.
- H-halo? - zapytałam drżącym głosem i czekałam na odpowiedź.

____________________________________________________

Jak myślicie kto zadzwonił do Jenny? Czy ten mężczyzna dalej jest w jej domu?
@changemydream

3 komentarze:

  1. Masz mega talent. To jest świetne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam to i się boję! Boże moje serce :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny :) kto dzwonił do Jenny ? Muszę się tego dowiedzieć :D lece czytać dalej. :)

    OdpowiedzUsuń