- Słyszałem od twoich rodziców, że miałaś pewne problemy... - urwał, nie wiedząc, jak zareaguję. Tak szczerze, to z jednej strony byłam ciekawa, do czego zmierza, a z drugiej miałam ochotę stąd jak najszybciej uciec. Justin był ostatnią osobą, z którą chciałam o tym rozmawiać. Znałam go ledwie dzień, zwyczajnie mu nie ufałam, a ponadto uważałam, że jest strasznie irytujący. Jego pewność siebie jest odpychająca. Myślał, że wszystko mu wolno. Nie lubiłam takich chłopaków, choć spotykałam się z takimi nie raz. Nie powiem, że nie jest przystojny, bo jest, ale miałam stuprocentową pewność, że zależało mu tylko na jednym, jak reszcie. Doskonale się o tym przekonałam miesiąc temu.
- Widzę, że jest ci trudno ale nie odtrącaj wszystkich dookoła, bo to ci nie pomoże. Inni chcą cię wspierać, a ty ich odpychasz i zamykasz się w sobie - Kontynuował. – Czemu się przed kimś nie otworzysz? To ci pomoże - uśmiechnął się.
- Kim ty niby jesteś? Nie znasz mnie! Nic nie wiesz ani o mnie, ani o tym co się stało. Co cię to w ogóle obchodzi? To nie twoja sprawa! - Zaczęłam do niego mówić podniesionym głosem. Jak on mógł wypominać mi rzeczy, o których nie miał bladego pojęcia?
- Jenny, spokojnie! Chciałem tylko porozmawiać. - Powiedział łagodnie, próbując mnie uspokoić.
- Ta... Wiesz co? Może ja wrócę już do domu. - Podniosłam się z ziemi chcąc odejść.
- Nie, Jen, nie idź. Chciałem tylko porozmawiać. - złapał mnie za rękę.
- To nie jest twoja pieprzona sprawa, rozumiesz? - powiedziałam, dalej wściekła, że poruszył ten temat.
- Okej, nie musisz nic mówić . Nie denerwuj się tak, bo ci zmarszczki wyjdą. - Zażartował, czym zirytował mnie jeszcze bardziej. - Dobra, już wiem. Trzeba ci teraz poprawić humor, nawet wiem jak. – uśmiechnął się do mnie złośliwie.
- Co ty knujesz? - zapytałam, unosząc jedną brew i lekko odsuwając się od niego.
- Ja nic, tylko... - podszedł do mnie bliżej. - Jesteś tak wkurzona, że aż płoniesz ze złości i trzeba cię ugasić. - zaśmiał się i wziął mnie na ręce, biegnąc
w stronę jeziora.
- Justin, puszczaj mnie! To nie jest zabawne! - Krzyczałam, próbując mu się wyrwać, ale on trzymał mnie mocno i nie miał zamiaru mnie puścić. Podbiegł do jeziora i wskoczył razem ze mną w ubraniach do wody. On naprawdę to zrobił. Puścił mnie w wodzie, a ja wynurzyłam się na powierzchnię.
- Justin! Zgłupiałeś do reszty? Patrz jak ja wyglądam! Jestem cała mokra, idioto! - Wściekłam się jeszcze bardziej, a Justin tylko omiótł mnie wzrokiem.
- Mi się podoba - uśmiechnął się. Spojrzałam w dół na swoje ubranie. Przez wodę ubrania przykleiły się do mojego ciała, a moja biała bluzka zmieniła się w przeźroczystą.
- Jesteś niemożliwy! - fuknęłam zirytowana i ochlapałam go wodą następnie krzyżując ręce na piersi zasłaniając się.
- Mówiono mi to - uśmiech na jego twarzy powiększył się.
- Dupek z ciebie! - mruknęłam pod nosem i odwróciłam wzrok.
- Słucham?
- Nic – odrzekłam, wywracając oczami.
- Powtórz to, co powiedziałaś, Jen - przybliżył się do mnie na co ja zrobiłam krok do tyłu.
- To nie jest ważne - powiedziałam zaczynając lekko się denerwować przez jego bliskość.
- Jesteś tego pewna? - szepnął mi do ucha, a ja szybko skinęłam głową. - Oj Jenny, Jenny... Musisz wiedzieć, że ja nie lubię kłamców. Czeka cię kara, skarbie. - Powiedział i uniósł kącik ust, patrząc mi w oczy. Podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego oddech na twarzy. Zaczął zbliżać się rękoma do mojego ciała. Rozszerzyłam oczy coraz bardziej bojąc się, że to znowu może się stać. Nie miałam żadnej drogi ucieczki. Co jest ze mną nie tak? Patrzyłam przerażona w jego twarz, modląc się, by dał mi spokój. Poczułam jego dłonie na swoim brzuchu. Nagle zaczął mnie gilgotać i wybuchnął śmiechem. Zbita z toru, nie wiedziałam, co się dzieje. Gilgotał mnie po brzuchu a ja nie mogłam przestać się śmiać.
- Ju-justin, przestań! Proszę! - Zaczęłam krzyczeć, śmiejąc się dalej.
- Powtórz to, co powiedziałaś! - krzyknął do mnie, gilgocząc mnie dalej.
- D-dobra już, ale przestań! - powiedziałam a on oderwał ode mnie swoje ręce. Przestałam się śmiać i wytarłam łzy z kącików oczu. - Jesteś dupkiem! Zadowolony? - Powiedziałam dalej chichocząc. Naprawdę myślałam, że chciał mnie skrzywdzić. Byłam tak przerażona, że aż cała się trzęsłam, a on tylko żartował. To nie było miłe uczucie. Myślałam, że to się powtórzy. Nie powinien tego robić, ale skąd on mógł wiedzieć, że tak zareaguję.
- To było takie trudne? - zapytał się, śmiejąc się. – Ale miałaś minę. Jakbym miał cię zaraz zabić. Spokojnie jestem niegroźny.
- Dziwisz mi się? Już raz to przeżyłam! - Wyrzuciłam z siebie te słowa, zanim zdążyłam je powstrzymać. Zaczęłam trząść się z zimna.
- Jak to już raz to przeżyłaś? O czym ty mówisz? - zapytał, a jego uśmiech znikł momentalnie. Zdecydowanie mam za długi język.
-Nic. Możemy już wracać? Zrobiło się strasznie zimno. - Zmieniłam szybko temat. Miałam nadzieję, że da sobie spokój i nie będzie drążył tego tematu. Nadzieja matką głupich, jak mówią.
- Okej, wracamy. Pogadamy w aucie. - Wyszedł z wody i wyciągnął do mnie rękę, by pomóc mi wyjść. Wyszłam samodzielnie, olewając jego wyciągniętą rękę. Ominęłam go i ruszyłam w stronę auta. On tylko westchnął i ruszył za mną. Wracaliśmy do auta w ciszy. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Już wystarczająco dużo wrażeń jak na jeden dzień. Ten chłopak jest irytującym dupkiem, a ja nie mam zamiaru mu się tłumaczyć. No dobra, jest ładnym, irytującym dupkiem. Na pewno już nigdy nie pojadę z nim gdziekolwiek. Ta wycieczka skończyła się tym, że wracałam cała mokra do domu. Oczywiście nie pomijając jego głupiego żartu, przypominającego mi wszystko co przeszłam. Aż dziwne, że jeszcze dzisiaj postanowiłam żyć, jak dawniej i nie rozpamiętywać ostatniego miesiąca. Może po prostu jest mi przeznaczone żyć w samotności i w strachu, nie ufając nikomu. Patrząc na to z innej strony nie mogę mówić, że nikomu nie ufam. Ufam rodzicom, bratu i Lenie. To są najbliższe mi osoby, a ja je odtrącam. Może Justin miał rację, może powinnam się otworzyć przed tymi, których kocham. Całkowicie ich od siebie odsunęłam. Może jeszcze nie będę miała odwagi im opowiedzieć dokładnie, co się stało, nie będę w stanie mówić o moich uczuciach, ale chociaż pokaże im, że już doszłam do siebie. Bo doszłam, prawda? Nie wiedziałam, choć lepiej by było, żeby oni tak myśleli, niż martwili się o mnie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zanim się obejrzałam, staliśmy już przed samochodem.
- Ja poprowadzę, dobrze? - zapytał się mnie, a ja skinęłam głową. Rzuciłam mu kluczyki, a on otworzył auto. Wsiadł na miejsce kierowcy i poczekał na mnie, aż usadowię się na miejscu obok niego. Początkowo jechaliśmy w niezręcznej ciszy. Było tylko słychać szczękanie moich zębów z zimna.
- Więc powiesz mi, o co chodzi? - zapytał, nie odrywając wzroku od drogi.
- Nie, po prostu sobie odpuść - wychrypiałam.
- Dlaczego? Jeżeli już zaczęłaś, to możesz dokończyć, tak? - Mówił, zerkając na mnie ukradkiem. - Przecież nic się nie stanie, jeśli mi powiesz. Zatrzymam to dla siebie - wysunął dolną wargę robiąc smutną minę. Wyglądał tak słodko.
- Wiedz, że na mnie to nie działa, Jus. Odpuść. - Westchnęłam.
- Nie ma mowy, musisz mi powiedzieć. Będę cię dręczył do tej pory, aż mi powiesz. - Powiedział z uśmiechem, zabawnie poruszając brwiami.
- Daj spokój - mruknęłam zirytowana i odwróciłam wzrok.
- Nie! Mów!
- Nie odpuścisz sobie, prawda? - pokręcił głową - Dobra, niech będzie, powiem ci. Może nie wszystko, ale część. Dasz mi wtedy spokój i się zamkniesz?
- Tak. Wiedziałem, że się złamiesz.
- No więc... - westchnęłam i zaczęłam swoją opowieść, o której nikt nie miał prawa wiedzieć, oprócz moich rodziców i przyjaciółki. Miałam cichą nadzieję, że mogę mu zaufać. Jestem głupia, znam go ledwie dzień, a chcę zdradzić coś czego nie byłam w stanie zdradzić przyjaciółce. Tak, jestem idiotką i nie ma już drogi powrotnej do normalności.
_____________________________
@biebllins
- Widzę, że jest ci trudno ale nie odtrącaj wszystkich dookoła, bo to ci nie pomoże. Inni chcą cię wspierać, a ty ich odpychasz i zamykasz się w sobie - Kontynuował. – Czemu się przed kimś nie otworzysz? To ci pomoże - uśmiechnął się.
- Kim ty niby jesteś? Nie znasz mnie! Nic nie wiesz ani o mnie, ani o tym co się stało. Co cię to w ogóle obchodzi? To nie twoja sprawa! - Zaczęłam do niego mówić podniesionym głosem. Jak on mógł wypominać mi rzeczy, o których nie miał bladego pojęcia?
- Jenny, spokojnie! Chciałem tylko porozmawiać. - Powiedział łagodnie, próbując mnie uspokoić.
- Ta... Wiesz co? Może ja wrócę już do domu. - Podniosłam się z ziemi chcąc odejść.
- Nie, Jen, nie idź. Chciałem tylko porozmawiać. - złapał mnie za rękę.
- To nie jest twoja pieprzona sprawa, rozumiesz? - powiedziałam, dalej wściekła, że poruszył ten temat.
- Okej, nie musisz nic mówić . Nie denerwuj się tak, bo ci zmarszczki wyjdą. - Zażartował, czym zirytował mnie jeszcze bardziej. - Dobra, już wiem. Trzeba ci teraz poprawić humor, nawet wiem jak. – uśmiechnął się do mnie złośliwie.
- Co ty knujesz? - zapytałam, unosząc jedną brew i lekko odsuwając się od niego.
- Ja nic, tylko... - podszedł do mnie bliżej. - Jesteś tak wkurzona, że aż płoniesz ze złości i trzeba cię ugasić. - zaśmiał się i wziął mnie na ręce, biegnąc
w stronę jeziora.
- Justin, puszczaj mnie! To nie jest zabawne! - Krzyczałam, próbując mu się wyrwać, ale on trzymał mnie mocno i nie miał zamiaru mnie puścić. Podbiegł do jeziora i wskoczył razem ze mną w ubraniach do wody. On naprawdę to zrobił. Puścił mnie w wodzie, a ja wynurzyłam się na powierzchnię.
- Justin! Zgłupiałeś do reszty? Patrz jak ja wyglądam! Jestem cała mokra, idioto! - Wściekłam się jeszcze bardziej, a Justin tylko omiótł mnie wzrokiem.
- Mi się podoba - uśmiechnął się. Spojrzałam w dół na swoje ubranie. Przez wodę ubrania przykleiły się do mojego ciała, a moja biała bluzka zmieniła się w przeźroczystą.
- Jesteś niemożliwy! - fuknęłam zirytowana i ochlapałam go wodą następnie krzyżując ręce na piersi zasłaniając się.
- Mówiono mi to - uśmiech na jego twarzy powiększył się.
- Dupek z ciebie! - mruknęłam pod nosem i odwróciłam wzrok.
- Słucham?
- Nic – odrzekłam, wywracając oczami.
- Powtórz to, co powiedziałaś, Jen - przybliżył się do mnie na co ja zrobiłam krok do tyłu.
- To nie jest ważne - powiedziałam zaczynając lekko się denerwować przez jego bliskość.
- Jesteś tego pewna? - szepnął mi do ucha, a ja szybko skinęłam głową. - Oj Jenny, Jenny... Musisz wiedzieć, że ja nie lubię kłamców. Czeka cię kara, skarbie. - Powiedział i uniósł kącik ust, patrząc mi w oczy. Podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego oddech na twarzy. Zaczął zbliżać się rękoma do mojego ciała. Rozszerzyłam oczy coraz bardziej bojąc się, że to znowu może się stać. Nie miałam żadnej drogi ucieczki. Co jest ze mną nie tak? Patrzyłam przerażona w jego twarz, modląc się, by dał mi spokój. Poczułam jego dłonie na swoim brzuchu. Nagle zaczął mnie gilgotać i wybuchnął śmiechem. Zbita z toru, nie wiedziałam, co się dzieje. Gilgotał mnie po brzuchu a ja nie mogłam przestać się śmiać.
- Ju-justin, przestań! Proszę! - Zaczęłam krzyczeć, śmiejąc się dalej.
- Powtórz to, co powiedziałaś! - krzyknął do mnie, gilgocząc mnie dalej.
- D-dobra już, ale przestań! - powiedziałam a on oderwał ode mnie swoje ręce. Przestałam się śmiać i wytarłam łzy z kącików oczu. - Jesteś dupkiem! Zadowolony? - Powiedziałam dalej chichocząc. Naprawdę myślałam, że chciał mnie skrzywdzić. Byłam tak przerażona, że aż cała się trzęsłam, a on tylko żartował. To nie było miłe uczucie. Myślałam, że to się powtórzy. Nie powinien tego robić, ale skąd on mógł wiedzieć, że tak zareaguję.
- To było takie trudne? - zapytał się, śmiejąc się. – Ale miałaś minę. Jakbym miał cię zaraz zabić. Spokojnie jestem niegroźny.
- Dziwisz mi się? Już raz to przeżyłam! - Wyrzuciłam z siebie te słowa, zanim zdążyłam je powstrzymać. Zaczęłam trząść się z zimna.
- Jak to już raz to przeżyłaś? O czym ty mówisz? - zapytał, a jego uśmiech znikł momentalnie. Zdecydowanie mam za długi język.
-Nic. Możemy już wracać? Zrobiło się strasznie zimno. - Zmieniłam szybko temat. Miałam nadzieję, że da sobie spokój i nie będzie drążył tego tematu. Nadzieja matką głupich, jak mówią.
- Okej, wracamy. Pogadamy w aucie. - Wyszedł z wody i wyciągnął do mnie rękę, by pomóc mi wyjść. Wyszłam samodzielnie, olewając jego wyciągniętą rękę. Ominęłam go i ruszyłam w stronę auta. On tylko westchnął i ruszył za mną. Wracaliśmy do auta w ciszy. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Już wystarczająco dużo wrażeń jak na jeden dzień. Ten chłopak jest irytującym dupkiem, a ja nie mam zamiaru mu się tłumaczyć. No dobra, jest ładnym, irytującym dupkiem. Na pewno już nigdy nie pojadę z nim gdziekolwiek. Ta wycieczka skończyła się tym, że wracałam cała mokra do domu. Oczywiście nie pomijając jego głupiego żartu, przypominającego mi wszystko co przeszłam. Aż dziwne, że jeszcze dzisiaj postanowiłam żyć, jak dawniej i nie rozpamiętywać ostatniego miesiąca. Może po prostu jest mi przeznaczone żyć w samotności i w strachu, nie ufając nikomu. Patrząc na to z innej strony nie mogę mówić, że nikomu nie ufam. Ufam rodzicom, bratu i Lenie. To są najbliższe mi osoby, a ja je odtrącam. Może Justin miał rację, może powinnam się otworzyć przed tymi, których kocham. Całkowicie ich od siebie odsunęłam. Może jeszcze nie będę miała odwagi im opowiedzieć dokładnie, co się stało, nie będę w stanie mówić o moich uczuciach, ale chociaż pokaże im, że już doszłam do siebie. Bo doszłam, prawda? Nie wiedziałam, choć lepiej by było, żeby oni tak myśleli, niż martwili się o mnie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zanim się obejrzałam, staliśmy już przed samochodem.
- Ja poprowadzę, dobrze? - zapytał się mnie, a ja skinęłam głową. Rzuciłam mu kluczyki, a on otworzył auto. Wsiadł na miejsce kierowcy i poczekał na mnie, aż usadowię się na miejscu obok niego. Początkowo jechaliśmy w niezręcznej ciszy. Było tylko słychać szczękanie moich zębów z zimna.
- Więc powiesz mi, o co chodzi? - zapytał, nie odrywając wzroku od drogi.
- Nie, po prostu sobie odpuść - wychrypiałam.
- Dlaczego? Jeżeli już zaczęłaś, to możesz dokończyć, tak? - Mówił, zerkając na mnie ukradkiem. - Przecież nic się nie stanie, jeśli mi powiesz. Zatrzymam to dla siebie - wysunął dolną wargę robiąc smutną minę. Wyglądał tak słodko.
- Wiedz, że na mnie to nie działa, Jus. Odpuść. - Westchnęłam.
- Nie ma mowy, musisz mi powiedzieć. Będę cię dręczył do tej pory, aż mi powiesz. - Powiedział z uśmiechem, zabawnie poruszając brwiami.
- Daj spokój - mruknęłam zirytowana i odwróciłam wzrok.
- Nie! Mów!
- Nie odpuścisz sobie, prawda? - pokręcił głową - Dobra, niech będzie, powiem ci. Może nie wszystko, ale część. Dasz mi wtedy spokój i się zamkniesz?
- Tak. Wiedziałem, że się złamiesz.
- No więc... - westchnęłam i zaczęłam swoją opowieść, o której nikt nie miał prawa wiedzieć, oprócz moich rodziców i przyjaciółki. Miałam cichą nadzieję, że mogę mu zaufać. Jestem głupia, znam go ledwie dzień, a chcę zdradzić coś czego nie byłam w stanie zdradzić przyjaciółce. Tak, jestem idiotką i nie ma już drogi powrotnej do normalności.
_____________________________
@biebllins
To jest cudowne <3,z niecierpliwoscią czekam na nastepne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuń*______________*
OdpowiedzUsuńzajebiste. zakochałam się w tym opowiadaniu <3
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńona wyzna mu prawdę ?? :D nie no muszę się dowiedzieć , lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń