sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 65 "Tylko twój cień"

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!
___________________________________

Jenny's POV

Upadłam na swoje kolana, gdy ujrzałam jak ciało Justina bezwładnie upada na ziemie. Miałam szeroko otworzone oczy w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie się dzieje. Byłam pewnawrto tylko kolejny chory rozdziałami. męczy mnie w nocy. Marzyłam o tym, aby tak było, ale rzeczywistość okazała się tym koszmarem. Justin został postrzelony, przeze mnie.
-Gliny! - usłyszałam przytłumiony krzyk z dala. Wszystko teraz było dla mnie takie dalekie, nie chciałam nic słyszeć. Poczułam ciepłą ciecz na moich ustach i zorientowałam się, że to moje łzy. Moje ciało było oszołomione nie mogłam się ruszyć, lecz musiałam. Musiałam iść do Justina, musiałam być przy nim. Uniosłam się szybko na moich nogach i podbiegłam do miejsca, w którym leżał Justin. Opadłam przed nim na kolana i zaczęłam szlochać. Wzięłam w swoją dłoń jego i podniosłam ją do swoich ust i zaczęłam ją gorączkowo całować.
-Proszę cię, Justin nie zostawiaj mnie. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Jesteś mój, nie możesz mi tego zrobić.. Wyjdziesz z tego – nie reagował na moje słowa, ciągle miał zamknięte oczy a jego ciało nie wykonało żadnego ruchu. - Proszę cię – załkałam. Poczułam czyjąś dłoń ściskającą moją rękę i podnoszącą mnie do góry.
-Jenny, musimy stąd iść – Andre pociągnął mnie w stronę wyjścia.
-Nie, j-ja muszę zostać z Justinem, o-oni go postrzelili – załkałam.
-Tak, Jenny będzie wszystko dobrze. Justin chciałby, żebym jak najszybciej cię stąd zabrał, żeby nic ci się nie stało. Pogotowie za chwilę przyjedzie, on wyjdzie z tego, Jenny. On nie chciałby, żebyś widziała go w takim stanie – pociągnął mnie znów za siebie.
-Nigdzie nie idę – krzyknęłam rozpaczliwie, lecz nie dałam mu rady. Przerzucił mnie przez swoje ramie i ruszył w stronę wyjścia. Nie udało mi się wyrwać z jego uścisku ani wybłagać go, aby mnie zostawił. Nic do niego nie dochodziło, a ja tylko chciałam być przy Justinie. Chciałam mieć pewność, że wszystko będzie dobrze. Nie mogłam powstrzymać swoich łez, w mojej głowie cały czas pojawiały się najczarniejsze scenariusze.
-Jenny, proszę cię nie płacz. Wszystko będzie dobrze – powiedział troskliwie.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz było tam mnóstwo ludzi i radiowozów. Obok nas przebiegali policjanci, a do moich uszu dobiegł dźwięk karetki. Przyjechali po Justina, uratują go. Nawet nie zauważyłam kiedy Andre otworzył drzwi od samochodu. Posadził mnie na tylnym siedzeniu i zagrodził drogę ucieczki swoim ciałem.
-Jenny, słuchaj mnie teraz uważnie. Chris wraz ze swoimi ludźmi dalej gdzieś tu jest. Nie możesz nigdzie wychodzić, ja pójdę sprawdzić co z Justinem. Tutaj jesteś bezpieczna, poproszę jednego z policjantów, aby obserwował samochód. Obiecuj mi, że nigdzie nie wyjdziesz – powiedział, patrząc na mnie zmartwiony.
Nie powiedziałam nic, tylko skinęłam głową. Nie było mnie stać na nic więcej. Nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Brat zamknął drzwi od samochodu i oddalił się. Przyciągnęłam nogi do swojej klatki piersiowej i znów zaczęłam płakać. Nie mogłam nic na to poradzić, tak cholernie się o niego martwiłam. To wszystko moja wina. Gdybym tam nie przyjechała, nie rozproszyłabym go i nic by się nie stało. Cholera, to przeze mnie Justin został postrzelony. Wszystko byłoby pod kontrolą, gdyby nie ja. Lena miała racje, a ja wszystko spieprzyłam. Poczucie winy uderzyło we mnie z ogromną siłą. Chłopak, którego kocham został postrzelony. Zniszczyłam wszystko. Zacisnęłam mocno oczy a łzy spływały po moich policzkach. Wszystkie wspomnienia związane z Justinem przeleciały przed moimi oczami.

Chwila poznania.

„- Szukałaś mnie? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem na ustach. A ja stałam i dalej wpatrywałam się w jego brązowe oczy. Były takie hipnotyzujące, piękne. Po chwili jednak otrząsnęłam się. Przecież zadał mi pytanie. - Nie! - odparłam szybko. Zbyt szybko, ponieważ od razu było słychać, że kłamię. Wbiłam wzrok w ziemię, by jeszcze bardziej nie pogrążyć samej siebie. - Ja tylko chciałam spytać, czy wiesz... gdzie jest sala pięćdziesiąt cztery? - wymyśliłam szybko, by nie wyjść w jego oczach na jeszcze większą idiotkę. - Słońce, stoimy pod tą salą - zaśmiał się i wskazał palcem na drzwi obok nas. - A tak przypadkiem nie chodzisz do tej szkoły już drugi rok? - uśmiechnął się. - Ehh... no wiesz, zapomniałam? - kolejne kłamstwo wypłynęło z moich ust, a ja wciąż unikałam jego wzroku. - A może dlatego mnie szukałaś, bo kogoś ci przypominałem? - powiedział w tym samym momencie, w którym zadzwonił dzwonek. Uśmiechnął się do mnie jeszcze raz i odszedł.”

Wyznanie.

„- Przepraszam... - szepnął.
- Przepraszasz? - zapytałam zaskoczona.
- Tak, spieprzyłem sprawę. Nie chciałem tego. Zaczęłaś mnie lubić – lekko się uśmiechnął. – A ja to spieprzyłem, choć to jest dla mnie bardzo ważne, bo... - uciął, lecz po chwili kontynuował – Bo też cię lubię. Jesteś niesamowita. Jesteś pierwszą dziewczyną, przy której czuję się inaczej, lepiej i potrafię być sobą. Jak cię wtedy pocałowałem, to było całkiem inaczej niż z innymi dziewczynami. Nie było w tym samego pragnienia, tylko coś więcej. Poczułem... dobra, to jest głupie - wstał. – Może lepiej będzie, jak już pójdę – zmieszany ruszył w stronę drzwi, chcąc wyjść.
- Nie, stój! - krzyknęłam za nim. Odwrócił się do mnie. - Co poczułeś? - zapytała. - Nie wiem. Coś innego, niesamowitego. Nieznane uczucie... - spojrzał na mnie a jego kąciki lekko drgnęły ku górze.”

Pocałunek.

„- Podobał ci się wczorajszy pocałunek? - zbliżył się do mnie, a ja się cofnęłam.  - Wiem, że tobie na pewno się podobał - mruknęłam.  - To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Wystarczy „tak” lub „nie”, więc? - spojrzał mi w oczy, a ja uniknęłam jego wzroku.  - Nie wiem... był inny, no wiesz... - zaczęłam kręcić nie wiedząc, co na to odpowiedzieć.  - To może inaczej, chciałabyś go powtórzyć? - zaczął się do mnie przybliżać coraz bardziej, a ja szłam do tyłu, aż w końcu napotkałam ścianę. On już był przy mnie, wziął mój podbródek w swoje palce i podniósł do góry, abym spojrzała mu w oczy. Zbliżył swoją twarz do mojej tak, że dzieliły nas tylko centymetry - Chcesz mnie pocałować, Jenny? - przełknęłam głośno ślinę i wpatrywałam się w jego czekoladowe tęczówki. Pokręciłam wolno głową na nie, chociaż było to kłamstwo. Zbliżył się jeszcze bardziej, że czułam już jego ciepły oddech na swoich ustach. - Jesteś pewna? - spojrzałam na jego idealne, malinowe usta i zaparło mi dech w piersiach. Tak, bardzo chciałam go pocałować. Spojrzałam znowu w jego oczy, a on się uśmiechnął. Delikatnie musnął moje usta swoimi, przez co po moim ciele przeszedł dreszcz. Nie mogłam się powstrzymać i przycisnęłam swoje usta do jego i objęłam rękoma jego policzki. Justin objął mnie w talii, przyciągnął jeszcze bliżej siebie i pogłębił pocałunek.”

Usłyszałam pukanie do okna i szybko otworzyłam oczy. Andre pokazał mi ręką abym wysiadła z samochodu. Otworzyłam drzwi i stanęłam przed bratem. Spojrzałam na niego i mogłam od razu zobaczyć, że coś jest nie tak. Był strasznie zdenerwowany i cały czas bawił się skrawkiem swojej koszulki co zawsze robił jak był mały w nerwowych momentach.
-Co się dzieje, Andre? - zapytałam cicho.
-Tak mi przykro, Jenny – szepnął smutno.
-Dlaczego jest ci przykro? - zapytałam, modląc się, żeby z Justinem było wszystko w porządku.
-On.. - urwał myśląc nad tym co powiedzieć dalej. - Justin..
-Nie.. - łzy znów wypełniły moje oczy.
-On odszedł.. - szepnął.
-Nie prawda.. On żyje.. Żartujesz sobie ze mnie! Dlaczego mnie kłamiesz? - zaczęłam gorączkowo krzyczeć. - On nie odszedł, zaraz wyjdzie przez te drzwi. On nie odszedł – próbowałam się przekonać. - On żyje – załkałam. - Dlaczego kłamiesz? - opadłam na kolana.
-Jenny.. - szepnął i ukucnął obok mnie i położył rękę na moim ramieniu.
-To nie prawda! Justin żyje! - krzyknęłam i odtrąciłam jego rękę. Dłońmi objęłam swoje kolana i przyciągnęłam do siebie. Nie mogłam przerwać tego rozpaczliwego płaczu. Smutek i ból mnie ogarnął nie czułam nic więcej. Nie mogłam przyjąć do siebie jego słów. To jest niemożliwe. On nie może... nie żyć.
-Gdzie on jest? - spytałam łamiącym się głosem.
-Nie możesz go zobaczyć, zabrali go – odparł cicho. Spróbował mnie przytulić, lecz go odepchnęłam.
-Chcę być sama – załkałam.
-Nie zostawię cię teraz – pokręcił głową.
-Zostaw mnie w spokoju! - wstałam i zaczęłam od niego odchodzić.
-Jenny! - krzyknął. - Proszę cię..
Zignorowałam go i ruszyłam dalej przed siebie, nie przestając płakać. Próbowałam zrozumieć te wszystkie informacje, lecz nie chciałam w nie wierzyć. Nie może go tu nie być.

Mieliśmy być razem na zawsze.

„- Dlaczego jesteś tego taki pewny? - zapytałam głupio.
- Ale czego?
- Tego, że już nigdy nie przestaniesz. Nie możesz tego wiedzieć na pewno, kiedyś może się stać coś...  - Jenny, shhh – uciszył mnie, kładąc palec na moich wargach. - Jestem tego pewny. Jestem pewny tego, że to z tobą chcę przejść przez życie. Nie ma nikogo innego, na kim by mi tak bardzo zależało, jak na tobie – dodał. Spojrzałam w jego oczy a w moich zaczęły zbierać się łzy szczęścia. Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Może on tylko tak mówi teraz, żeby mnie uszczęśliwić, ale wątpię w to. Jego słowa były szczere, dlatego tak bardzo we mnie uderzyły. Teraz byłam pewna tego, że przejdę przez to wszystko razem z Justinem i już nikt nigdy nas nie rozłączy.”
Jednak coś nas rozłączyło..

Wspólna przyszłość.

„- Jenny, kupimy sobie kiedyś psa? - zapytał Justin.
- Psa? - spojrzałam na niego.
- Tak, najlepiej labradora – odparł.
- Kupimy psa – zachichotałam.
- Zbuduję mu budę – poinformował mnie.
- Justin, co to za temat? - zapytałam.
- Rozmyślam nad naszą przyszłością i widzę w niej psa – wytłumaczył.
- I co jeszcze widzisz? - położyłam się na lewym boku tak, aby znajdować się przodem do Justina.
- Widzę sypialnie, z której nie będziemy w ogóle wychodzić – zaśmiał się, a ja klepnęłam go w ramie.
- Pytam serio – przewróciłam oczami.
- No, odpowiedziałem ci serio – zachichotał.
- A tak na poważnie, widzę ciebie, mnie, śliczny dom, w którym będziemy wychowywać nasze dzieci – opowiedział z uśmiechem.
- Będziemy mieli dzieci? - zapytałam.
- No, jeśli nie będziemy wychodzić z sypialni to będą na pewno – odparł.
- No tak – zaśmiałam się.
- Ile będziemy ich mieli?
- Czwórkę – odparł stanowczo.
- Nie za dużo? - zachichotałam.
- Nie, ja chcę mieć dużo dzieci, Jenny – uśmiechnął się. - Będę wspaniałym ojcem.
- Wiem, Justin – uśmiechnęłam się i pocałowałam go słodko.”
Nasza wspólna przyszłość jest skończona.

Nasza bliskość.

„- Nie, Justin. Widziałam przed chwilą, jak bardzo tego pragniesz, a ja nie mogłam, czułam się jak wtedy gdy... - nie dokończyłam. To było dla mnie trudne i bolesne. - Kocham cię i naprawdę chciałabym, byś był moim pierwszym, chciałabym, żeby to wszystko było cudowne, romantyczne jak z bajki, ale tak nie będzie. Nie da się cofnąć tego, co się stało, to tak bardzo mnie boli. Myślałam, że z dnia na dzień będzie lepiej, zapomnę, ale nie potrafię. Codziennie wieczorem, kiedy kładę się spać, myślę o tym wszystkim, płaczę przez to, że tak ważna część mnie została mi odebrana w brutalny sposób bez mojej zgody. Nie potrafię zapomnieć, choć tak bardzo tego pragnę, nie potrafię – słowa wylewały się ze mnie, a pod koniec wypowiedzi znów zaczęłam płakać.
- Jenny, mówiłem już ci, że ważniejsze jest dla mnie twoje szczęście – uniósł moją głowę tak, aby nasze spojrzenia się spotkały. - Poczekam tyle, ile będziesz chciała. Tak długo aż będziesz gotowa – powiedział i delikatnie się uśmiechnął.
- A jeśli nigdy nie będę gotowa? - zapytała,.
- Będziesz – uśmiechnął się – pomogę ci zapomnieć. Sprawię tak, aby to był dla ciebie najcudowniejszy moment w życiu – delikatnie musnął moje wargi.”
Nigdy nie przeżyję tych wspaniałych chwili z nim.

Rozwiązanie problemów.

„-Cześć skarbie.. - usłyszałam ten dobrze mi znany chrapliwy głos. - Dzwonię by powiedzieć ci, że nigdy na ciebie nie zasługiwałem. Jesteś warta miłości całego tego świata. Nie zasłużyłaś na to co cie spotkało, nie zasłużyłaś na to całe cierpienie. Wiem, że cię zraniłem, ale nie było innego sposobu na to, żebyśmy spędzili ten czas osobno. Wszystko co powiedziałem było kłamstwem. Nie zrobiłem tego aby cię skrzywdzić, ale po to, żeby cię chronić. Jedyne o czym marzę to twoje bezpieczeństwo i szczęście. Dlatego dzisiaj rozwiążę wszystkie nasze problemy, abyśmy w końcu mogli być szczęśliwi. Kocham Cię, Jenny.. – jego głos się załamał – Przepraszam – zakończył.”
Już nigdy nie będziemy szczęśliwi. Wszystko zniszczyłam i tego nie da się naprawić. Straciłam osobę, którą naprawdę kochałam. Straciłam miłość mojego życia, to cholernie boli. Czułam się słaba nie miałam siły iść dalej. Oparłam się o drzewo i objęłam ramionami swoje ciało. Nie wiedziałam gdzie jestem, nie obchodziło mnie to. Teraz już nic nie jest ważne. Nic nie ma znaczenia, a moje życie straciło sens. Justin był tym dla, którego żyłam.
Usłyszałam szelest liści i odwróciłam głowę za siebie i ujrzałam ten okropny uśmiech, który widziałam, w każdym swoim koszmarze.
-Witaj, Jenny – powiedział zbliżając się do mnie.
-To twoja wina – powiedziałam, a łzy dalej spływały po moich policzkach. Nie czułam już strachu, czułam jedynie ból i wściekłość. - To ty go zabiłeś – warknęłam
-Tak, teraz już nigdy nam nie przeszkodzi – powiedział bez ani krzty poczucia winy.
-Nie zbliżaj się do mnie – powiedziałam i zrobiłam krok w tył.
-Teraz już jesteś tylko moja – uśmiechnął się do mnie.
-Nigdy..- ktoś położył dłoń na moich ustach do moich nozdrzy dotarł dziwny nie znany mi zapach. Próbowałam się wyrwać, lecz na marne. Poczułam zmęczenie, wszystkie moje zmartwienia odeszły i pozostała tylko ciemność.

***

-Jenny? - Justin spojrzał na mnie niepewnie.
-Tak? - zapytałam, uśmiechając się do niego.
-Nie potrafię bez ciebie żyć – powiedział poważnie.
-Ja bez ciebie też, Justin – wtuliłam się w jego tors.
-Jesteś dla mnie jak narkotyk – uśmiechnął się – ale z tego uzależnienia nie zamierzam zrezygnować.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy – musnęłam jego klatkę piersiową, nie mogąc przestać się uśmiechać.
-Mam coś dla ciebie – powiedział szczęśliwy.
-Kolejna niespodzianka? - zachichotałam.
-Tak – oznajmił i odsunął mnie na chwile od ciebie. Odwrócił się ode mnie i sięgnął do szafki nocnej. Kiedy znów na mnie spojrzał, to nie był już Justin. Otworzyłam szeroko oczy, gdy ujrzałam przed sobą Chrisa.
-Niespodzianka – powiedział rozbawiony. - Teraz jesteś tylko moja.

                                                                       ~.~.~.~
Obudziłam się ciężko oddychając. Chciałam szybko podnieść się z łóżka, lecz coś nie dawało mi się od niego oderwać. Spojrzałam, w górę i ujrzałam moje dwie dłonie przywiązane do ramy łóżka. Moje nogi tak samo jak ręce zostały związane linami, aby uniemożliwić mi ruch.
 Zacisnęłam mocno łzy modląc się o to aby ten koszmar już się skończył. Wolałam już umrzeć niż dalej tutaj tkwić. Nie obchodziło mnie już to, że Chris w końcu mnie złapał. Justina już nie było to nie był zły koszmar tylko rzeczywistość. Chciałam być teraz przy Justinie, pragnęłam aby teraz mnie przytulił pocałował i powiedział, że wszystko będzie dobrze i że przy nim jestem bezpieczna. Chciałabym, aby zapewniał mnie, że już nigdy nikt mnie nie skrzywdzi. Pragnę by mówił mi jak bardzo mnie kocha i ile dla niego znaczę. Już nigdy tego nie usłyszę. Już nigdy nie będę kochać i już nigdy nie będę kochana.
Poczułam, że łóżko ugina się pod kimś, więc szybko otworzyłam oczy.
-Dzień dobry, księżniczko. W końcu się obudziłaś – powiedział Chris, zbliżając się do mnie. Zaczął jeździć swoją szorstką dłonią po moim ramieniu. - Potrzebuję cię dzisiaj, dużo się działo i chcę się od tego na chwilę oderwać. - powiedział i zbliżył się do mnie tak, że teraz unosił się nade mną, a ja nie mogłam nic z tym zrobić.
Zacisnęłam oczy, modląc się o to aby on zniknął. Nie chciałam by to znów się stało. To za dużo jak dla mnie. Nie zniosę już więcej bólu. Nic nie zrobiłam, nie próbowałam go odwieść od pomysłu nadużycia mnie. Po prostu leżałam i zaciskałam oczy, próbując zapomnieć o wszystkim co się dzieje i co stało się wcześniej. Poczułam jego dłoń na pod moją bluzką, przez co moje ciało całe zesztywniało.
-Tym razem nie będziesz mnie błagać? - zapytał wyraźnie zdziwiony. - Justin nie byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że tak po prostu się poddałaś – zaśmiał się.
Łzy zaczęły spływać mi po policzkach przez wspomnienie jego imienia.
-Podoba mi się to – powiedział i zaczął odsłaniać moje ciało. Poczułam jego usta na moim brzuchu i sunące w górę ręce. Przygryzłam mocno wargę i odchyliłam głowę do tyłu, aby nie musieć na to patrzeć. To Justin miał być na jego miejscu.
-Teraz jesteś moja – mruknął w moją skórę. - Justin mi cię nie odbierze – powiedział i zjechał dłonią na zapięcie mojego stanika.
-Jesteś tego pewny? - chrapliwy głos rozniósł się po pokoju, głos Justina. To tylko moja wyobraźnia.
Pocałunki, które czułam przed chwilą na mojej skórze ustały. Nie czułam już na sobie tego obrzydliwego dotyku. Otworzyłam oczy, lecz gdy tylko to zrobiłam wypełniły się one łzami.
-Odsuń się od niej – warknął, kierując pistolet w jego stronę.
-Jak to możliwe? - zapytał Chris z szeroko otworzonymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie dzieje.
-Odsuń się kurwa od mojej dziewczyny – krzyknął, Justin.
Posłuchał go wstał i oddalił się ode mnie.
-Myślałeś, że tak po prostu się mnie pozbędziesz? - zapytał. - Zawsze trzeba mieć plan B.
-Wszyscy mówili, że nie żyjesz – syknął.
Zignorował go i ruszył w moją stronę, dalej mierząc w White'a swoją bronią. Ja po prostu się w niego wpatrywałam. Bałam się, że to tylko moja wyobraźnia, że to tylko jego cień, który za chwilę zniknie i już nigdy nie będę mogła go zobaczyć. Poczułam jego dłoń na swojej, rozplątującą więzy.
-Tylko spróbuj się ruszyć, a zastrzele cie – zagroził.
-Justin.. - szepnęłam, gdy w końcu uwierzyłam w to, że to nie jest sen. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Justin jest tutaj przede mną i już nigdy mnie nie zostawi.
-Jestem przy tobie, Jenny – szepnął i rozwiązał jedną z moich rąk, następnie zaczynając rozwiązywać drugą. Kiedy w końcu uwolnił wszystkie moje kończyny wstałam zdrętwiała z łóżka i podeszłam do Justina. Spojrzałam na jego twarz i przejechałam palcami po jego policzku, upewniając się czy to nie jest tylko zwykły sen. Poczułam go, Justin żyje. Szybko wtuliłam się w jego ciało a on objął mnie swoją jedną wolną ręką. Łzy szczęścia zaczęły spływać po moich policzkach. - Zabiorę cię stąd – szepnął do mnie.
-Odzyskałeś dziewczynę, teraz możesz już iść – westchnął Chris.
Justin spojrzał na mnie zmartwiony i ujął moją dłoń w swoją. Jego mięśnie automatycznie się napięły kiedy ujrzał moje posiniaczone nadgarstki.
-Jenny, idź do drzwi – powiedział z zaciśniętą szczęką.
-Nie zostawię cię – szepnęłam.
-Idziemy – wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi, dalej celując bronią w White'a. - Już nigdy nie dam ci jej skrzywdzić – warknął. Justin otworzył drzwi przez, które wyszłam, lecz gdy się odwróciłam Justina nie było. Usłyszałam strzał, a moje serce przyśpieszyło. To nie może znów się zdarzyć, nie mogę go stracić. Chciałam wbiec do pomieszczenia, lecz ktoś stanął mi na drodze. Justin przytulił mnie mocno do siebie i zaczął na ucho szeptać mi słowa pocieszenia.
-Już wszystko dobrze, Jenny – szepnął i pogładził dłonią moje plecy. - Jestem przy tobie.
Nie potrafiłam powstrzymać płaczu, po prostu tak bardzo się bałam, że go straciłam, ale on dalej stoi przede mną i mogę go poczuć.
-Musimy stąd jak najszybciej wyjść – pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia, a ja ruszyłam za nim dalej oszołomiona zdarzeniami.
Kiedy znaleźliśmy się już przed budynkiem, jeden z policjantów podszedł do nas.
-Gdzie on jest? - zapytał.
-Na piętrze, pierwsze drzwi po lewej – odparł. Mężczyzna skinął głową i zawołał za sobą innych funkcjonariuszy.
-Nic ci nie jest – powiedziałam, nie przestając śledzić dłonią jego skóry.
-Nic mi nie jest – odparł i znów przyciągnął mnie do siebie. - Nic ci nie zrobił? - zapytał.
-Nie – odparłam krótko. - Nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteś – załkałam.
-Przepraszam, Jenny. Wiem, że przeze mnie przeszłaś ostatnio o wiele więcej niż mogłaś znieść, ale od dzisiaj już nie będziesz musiała się o nic martwić – powiedział i oparł swoje czoło o moje. - Już nigdy cię nie opuszczę.
-Obiecujesz? - zapytałam.
-Obiecuję – odparł. - Kocham Cię, Jenny.
-A ja kocham ciebie, Justin – odpowiedziałam. Justin zbliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunku, którego już nigdy nie zapomnę.
________________________________________________________
No i mamy w końcu ostatni rozdział. Jestem z siebie dumna, efekt zaskoczenia się udał. Przepraszam, że musieliscie tak długo czekać, ale nie miałam pojęcia, że ten rozdział będzie aż tak długi. Mam nadzieje, że się wam podobał i nie zawiedliście się na mnie.
Kocham was bardzo mocno i dziękuję wam za te wszystkie 100 000 wejść i ponad 40 komentarzy pod ostatnim rozdziałem to jest na prawdę wspaniale, ze ktos docenia moja prace i jestem cholernie szczęśliwa, że was mam.
Kocham was i dziękuję, że byliście ze mną przez ten cały czas.

wasza @biebllins

41 komentarzy:

  1. Mój Boże zaczęłam ryczeć jak głupia i nagle pojawił sie Justin a ja jeszcze bardziej płakałam ! Dziękuje za całe opowiadanie to było cudowne , nie moge sie doczekac drugiej części . Kocham cie ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. JAPIERDZIELE ZABIŁAŚ MNIE TYM ... Tutaj już prawie sie na śmierć zaryczalam a Justin wrócił ! Nie moge uwierzyć że to koniec . Dziekuje kocham cie <3 druga część na pewno będzie równie boska !

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski nie no zaraz zwariuje nie moge uwierzyc że to ostatni pierwszej części <3
    czekam na nn ;P
    dzięki że to piszesz

    OdpowiedzUsuń
  4. omg najpierw się poryczałam, a później się okazało że on żyję fkdsbfjhsd :D wspaniały rozdział już się nie mogę doczekać następnej części :3

    OdpowiedzUsuń
  5. omg, wspaniały *o*
    moje ulubione opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jgchxghfxhxfxhf *-* super jak zawsze x. 💕

    OdpowiedzUsuń
  7. omg asdfghjqwertasdf *-*
    już myślałam że Justin na prawdę nie żyje a tu taka niespodzianka :ooo
    kocham to, nie czytałam jeszcze NIGDY tak dobrego zakończenia i meega cieszę się że będzie kolejna część, ily <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cholernie ciężko czytało mi się ten rozdział. Cały czas płakałam.
    Piękny rozdział. Jeden z najlepszych.
    Wiedziałam, że Justin przeżyje, musiał przeżyć!
    W końcu Chris złapany, ale coś sądzę, że White będzie w drugiej części.
    Jestem ciekawa twoich pomysłów na drugą część tego opowiadania i nie mogę się doczekać aż w końcu ją opublikujesz :)
    Życzę jak zawsze dużo weny,
    @luvvmykidrauhl xx

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG.. zabije Cię! Jak mogłaś! xD
    Ale ogółem cudowne to są wszystkie rozdziały.<3

    OdpowiedzUsuń
  10. zajebisteee,czekam na drygą czesc :D

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko łzy leciały strumieniami ! Myślałam że Justin umarł a tutaj się pojawia i ratuje naszą Jen :) Ale czuję że Chris nie umarł.. ale to tylko moja głupia wyobraźnia xd Kochanie ta część była GENIALNA! Kocham tego bloga i całą ciebie masz wielki talent który wiesz jak wykorzystać ! ♥
    Nie moge sie juz doczekac 2 Części ! ♥
    @Ewuu2

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże... kocham Cię za ten rozdział nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ja ryczałam myślałam ze Justin zmarł Jezu jakie emocje jesteś wspaniała w życiu nie czytałam lepszego bloga czekam na drugą część i myślę że będą też jakieś akcje żeby nie było nudno :D kc .Ania

    OdpowiedzUsuń
  13. Ryczalam jak głupia wspaniałe to opowiadanie . Czekam na część 2 hihihi : )

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochanie czy ciebie powaliło żeby najpierw zabijać Jusa a potem go wykrzesać? Kochamy cię ale to było brutalne i bolało #_#

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochanie czy ciebie powaliło żeby najpierw zabijać Jusa a potem go wykrzesać? Kochamy cię ale to było brutalne i bolało #_#

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG OMG OMG! Ryczlam jak glupia! Boze kocham CIE! Nie moge sie doczekac kolejnej czesci! <333333 / Ola

    OdpowiedzUsuń
  17. Omg. Efekt zaskoczenia. I to jaki. Ale beczałam. Uwielbiam Twój sposób pisania i bohaterów <3 chcę już 2. Część <3 @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  18. Popłakałam się . Pięknie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  19. końcówka mną wstrząsnęła, nie spodziewałam się tego. życzę weny i czekam na drugą część <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Cholera. Przrstraszyłam się bo myślałam, że Justin naprawdę nie żyje. Cieszę się, że są już razem. Nie mogę się doczekać 2 części! //@VeronikaMiriam xoxox

    OdpowiedzUsuń
  21. Jezu,jak sie dowiedziałam że Justin nie żyje to sie poryczałam,ale gdy wszedł do tego pokoju ychcdznxgtcscvojvcg JEEEEJUUUU KOCHAAAM TO !

    OdpowiedzUsuń
  22. jprdl płacze:(((( gdy przeczytałam,że Justin nie żyje krzyknęłam "nie" i zaczęłam płakać,ale gdy dotarłam do końcówki ogromny uśmiech pojawił się na mojej twarzy...tak bardzo idealna końcówka jezu kocham tego bloga ,kocham to po prostu to kocham idealny ostatni rozdział idealnie się skończyło no jezu I-D-E-A-L-N-I-E!!! CZEKAM NA DRUGĄ CZĘŚĆ I MAM NADZIEJE,ŻE ICH ŻYCIE BĘDZIE TOCZYĆ SIĘ WSPANIALE LKJHGFDHJSKLJDH CUDOWNE CUDOWNE I JESZCZE RAZ CUDOWNE!....CIESZĘ SIĘ,ŻE NATRAFIŁAM NA TEGO BLOGA,JESTEŚ WSPANIAŁA,ŻE TO PISZESZ...I ŻYCZĘ CI WENY NA DALSZĄ CZĘŚĆ,NA DALSZE ROZDZIAŁY BY NIGDY WENA CIĘ NIE ZAWIODŁA...KOCHAM:*<3 I CZEKAM DO NASTĘPNEGO! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  23. aaaw boski rozdział ;3 myślałam że Justin na serio nie żyję... szok. Już nie moge doczekać się następnej częśći xx

    OdpowiedzUsuń
  24. O boże, ryczałam normalnie. Czekam na kolejną część. <3

    OdpowiedzUsuń
  25. rycze ... cudowny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  26. Matko Boska :oo jaki świetny rozdział :o baardzo cię podziwiam, oby tak dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
  27. Kocham to zakończenie, w ogóle całe opowiadanie ♥ masz dziewczyno talent ♥ z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  28. CUUUUUUDDDDDOOOO <KOOOOOOOOCHAM <3 NIE MOGE SIE DOCZEKAC 2 CZ.

    OdpowiedzUsuń
  29. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ! Boskie

    OdpowiedzUsuń
  30. Omg już miałam zawał że umarł ale jak to wgl możliwe?? :o Wreszcie razem szczęśliwi :3 <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Kocham *.* <3333

    OdpowiedzUsuń
  32. POPŁAKAŁM SIĘ ;) CUDOWNE <3

    OdpowiedzUsuń
  33. Tyle łez.... ! Szkoda, że to już koniec. Na razie. Nie mogę się doczekać kolejnej części. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Jennifer i Justina...

    Twoja fanka.

    OdpowiedzUsuń
  34. JEJ JA DALEJ NIE OGARNIAM COSI DZIEJE ;O TO BYŁO MEGA Z POCZĄTKU ŻE TO SIĘ ŚNI ALBO ŻE TO JEGO DUCHA ALE TO ON :oo <3333333333333

    OdpowiedzUsuń
  35. Świetny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  36. TO JEST....ZAJEBISTE ! AZ SIE POPLAKALAM JAK CZYTALAM ZE JUSTIN ,,NIBY" NIE ZYJE ! MAM NADZIEJE ZE 2 CZESC POJAWI SIE SZYBKO :) JUZ SIE NIE MOGE DOCZEKAC... NORMALNIE CIE KOCHAM ! ��
    -TWOJA FAJNA Natalia ✌
    PS. POZDRAWIAM CIEBIE I CZYTELNIKOW ❤

    OdpowiedzUsuń
  37. Właśnie skończyłam czytać to opowiadanie. Kocham cię dziewczyno! Jesteś poprostu niesamowita! Ta historia jest poprostu cudowna! Brak słów..Kocham cię <3 Jezus....serio tak się poryczałam, że nie chciałabyś mnie widzieć...być może nawet tego nie przyczatasz, ale wiedz, że mimo, że cię nie znam to cię kocham za twój talent dzięki czemu stworzyłaś to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  38. Świetne opowiadanie. Masz duży talent do pisania. Rób to dalej. Ciesz się, że Jenny i Justin w końcu mogą być razem i cieszyć się sobą. Należy im się.

    OdpowiedzUsuń